Strony

sobota, 15 sierpnia 2015

Moje spojrzenie na książkę "Thorn" Tomka Tomczyka




Miałam nie kierować się silnymi emocjami pisząc posty, ale raz że jestem u siebie i mogę robić co chcę, dwa jestem introwertykiem, odbieram więc sytuacje, książki, filmy czy ludzi o wiele silniej. Podchodzę do tego wszystkiego bardziej emocjonalnie niż reszta świata, która introwertyczna nie jest. Taki też będzie ten post, nasycony emocjami. Niektóre akapity mogą wydawać się niespójne, niepasujące do poprzedniego czy kolejnego ale to tylko pozory. Wszystko co napiszę jest ze sobą powiązane.


To czy film albo książka była dobra określam na podstawie tego czy mi się podobała, a nie na podstawie opinii innych. Jakie emocje we mnie wywołała. Nie recenzuję profesjonalnie, robię to po swojemu i spontanicznie.
W "Thorn" nie doszukiwałam się drugiego dna, niespecjalnie byłam przygotowana na rozwiązywanie zagadek, czytanie między zdaniami czy zakładanie grupy rozkładającej treść na czynniki pierwsze. Nie zastanawiałam się czy czytam ją dobrze czy nie. Przeczytałam ją na swój sposób i tyle.

Post ten nie tyle będzie o samej książce i jej treści, ale o tym co wywołała i co się wokół niej oraz autora dzieje. Myślę, że to, w odniesieniu do treści jest bardzo ważne.

Pierwsze co zrobiłam po otworzeniu książki to oczywiście ją powąchałam. Nie będę pisać o czym jest czy co mnie w niej zaciekawiło. Boję się, że w którymś momencie napisałabym za dużo. Dobrze by było, żeby każdy sam wyrobił sobie o niej zdanie. To co napisano przed premierą wystarczy i nie potrzeba więcej.
I nie, nie przeszkadzało mi specyficzne rozbicie tekstu na stronie.

Książka mi się podobała, ale jako całość nie wstrząsnęła moim światem. Jednak pod koniec poczułam lekkie trzęsienie ziemi.  Między wątki autobiograficzne (fikcyjne wg autora lub nie) wpleciono wątki motywacyjne. Nie jest to książka do jakiej przywykłam, pod względem treści czy druku. I chociaż dla mnie nie jest ani niezwykła ani przełomowa to ma w sobie coś obok czego nie mogłam przejść obojętnie, zwłaszcza na ostatnich stronach. I nie mam tu na myśli ukrytych znaczeń czy trzeciego dna. To po prostu książka w stylu Tomka, po której przeczytaniu mogę napisać, że w sumie spodziewałam się czegoś takiego.

Na chwilę idziemy do ogródka - moje dwa zbulwersowania:

  • Jak ubogi byłby świat książek, gdyby na półkach były wyłącznie pozycje określane mianem ambitnych, kultowych, takich których nie wstyd czytać w pociągu, gdyby nie było wśród książek różnorodności, możliwości wyboru w myśl zasady - dla każdego coś innego.

  • Jak możesz rozliczać mnie z tego co czytam? Jak możesz mnie klasyfikować na podstawie tego co ci się tylko WYDAJE, że wiesz? Myślisz, że nie można oglądać Żon Hollywood i jednocześnie był fanem Rilke? Grać w Simsy, a jednocześnie studiować np. politologię? Czy można taką osobę wyśmiać na podstawie poznania tylko tych pierwszych wymienionych pozycji z powyższych pytań? A potem uzurpować sobie prawo do określenia na tej podstawie danej osoby, po czym sprowadzić ją za to do parteru?


Coś nowego, gość zakłada swoje wydawnictwo? Wydaje przez nie swoją książkę? Ukamienować! Odstępstwo! Co za okropny przejaw nowości i świeżości! Kto to widział takie dziwy. W kraju , gdzie jęczą że jesteśmy 100 lat za murzynami tępi się kolesia, który zdecydował się zrobić coś inaczej? Seriously?

To stwierdzenie bycia w jakiejś sytuacji/dziedzinie 100 lat za murzynami to dziwne jest. Mówią tak jeśli chodzi o homoseksualistów i ich prawa, aborcję, in vitro itp. A jak za naszą granicą stanie się popularne ganianie po ulicach w stroju batmana, skakanie z 3 piętra i dokumentowanie tego na youtube czy adopcja kozy jako członka rodziny, to też bezmyślnie będzie krzyk, że też to chcemy? A resztę, która jest temu przeciwna nazywać będziemy bandą oszołomów, którzy sprzeciwiają się postępowi? Czemu nie mamy parcia do wzięcia od Amerykanów na przykład ich otwartości, życzliwości i mocnej wiary?

Stado usiłuje wcisnąć Tomka i jego książki w określony schemat, odetchnęłoby gdyby były jak wszystkie inne. A jak robi coś inaczej niż inni pisarze, inaczej niż przyjęto, inaczej niż się utarło to dostaje po łapach.

To trochę też tak jak sporo ludzi wypomina Edycie Górniak, że nie zdała matury, a Kasi Cichopek, że nie ma szkoły aktorskiej, tak Tomkowi Tomczykowi, że nie wydaje książki przez wydawnictwo i to jest jego grzech, który skazuje go na wieczne potępienie ze strony baranków, kur czy innych lam. Nienawiść aż do poplucia się.

Niepotrzebnie weszłam ostatnio na dyskusję wywołaną książką "Thorn". Było mi tak cholernie wstyd za tych ludzi. Tak usiłowali zgnoić zarówno książkę i Tomka, że w pewnym momencie miałam wrażenie, że przesiąkam ich nienawiścią i zamknęłam tę stronę. Nie tylko jemu się oberwało, blogerom jako grupie też. Jako raczkująca blogerka czerwieniłam się ze wstydu czytając opinie tych ludzi, po których pojawiły się myśli, że jak w ogóle śmiem pisać swojego bloga. Że powinnam posłuchać tłumu, który zgodnie krzyczy jeden po drugim, a niektórzy powtarzając bezmyślnie po innych "zniszczyć ich!" i zamknąć w pokorze bloga, przepraszając za taki wybryk i posypując głowę popiołem na odchodnym.

Jakie było moje zdziwienie, że w książce przeczytałam coś co obudziło moja pewność, że jednak robię dobrze, że idę za głosem serca i powinnam mieć w dupie to stado, które ryczy mi do ucha" jesteś nikim! nie uda ci się! nawet nie próbuj iść dalej!".
Nie rozumiem po co ten hejt. To tak jak z książkami np. Masłowskiej. Nie podobaja mi się to nie czytam. A żeby z tego powodu wylewać tony szlamu i pokłady nienawiści nie tyle na książki co na osobę autora to już najniższy stopień prostactwa i krótkowzroczności.
Jesteście żałośni, wy polaczki, którzy tak robicie.

Nawet jeżeli nie odebrałam i nie podeszłam do "Thorn" tak jak inni ludzie, a odebrałam go w taki sposób, że pomógł mi zobaczyć coś na mojej scieżce w drodze ku MOJEMU marzeniu, MOJEJ przyszłości to myślę, że zrobił swoje.
Po przeczytaniu miałam wrażenie jakbym połknęła czerwoną tabletkę. Zobaczyłam w jakim matrixie żyjemy. Jak bezczelnie wpojono nam bezsensowne zasady i zamknięto w ciasnych ramach norm. Jak próbuje się na siłę wepchnąć ludzi w schematy. A potwierdza to m.in. reakcja na osobę Tomka Tomczyka i tej książki.


Edit: po napisaniu postu przypomniała mi się piosenka. Zespołu nie trawie, nie zmienia to jednak faktu, że słowa z niej pasują tutaj.


To nie do wiary, że się ziścił
taki piękny plan
Mamy wokół znów nienawiści
kosmiczny prawie stan

W innych sprawach to ciut gorzej
- "Bieda, panie... Cóż"
Ale co do samej nienawiści
- to siódme niebo już

Niech tam sobie inni gdzieś
mają ropę, prąd i gaz
Nie podskoczą nam - o nie!
Tyle tej energii w nas

W siódmym niebie nienawiści
zmiłowania ani gram
W siódmym niebie nienawiści
lepiej niż na haju nam
Nic tam nie jest wybaczone
Byle drobiazg, byle grzech...
Wszystkie chwyty dozwolone,
by przywalić komuś, eh !

Za długo było tej niewoli,
gdy człowiek nie śmiał śmieć
Bo mu antychryst nie pozwolił
ze wszystkich łacha drzeć

A teraz siódme niebo nam się dzieje
Bajeczny nastał czas
Wiadomo, wszyscy kurwy i złodzieje
Nie wyłączając nas

Niech no kto wychyli łeb
Trzeba opluć, zgnoić, zgnieść
Taki nasz powszedni chleb
Obsobaczyć go i cześć









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz